Historia Łeby
  Dom Kuracyjny
 



Dom Kuracyjny

Budowa
Na przekór żywiołom
Prominentni goście
Max Nitschke



Budowa

   Kolejną dużą inwestycją, obok dzielnicy willowej, podnoszącą prestiż Łeby jako nadmorskiego kąpieliska, był Dom Kuracyjny (Kurhaus), obecnie znany jako hotel ,,Neptun”. Historia tego budynku jest tak burzliwa jak burzliwy bywa Bałtyk, ale o tym za chwilę. 
  
    Kamień węgielny został wmurowany latem 1906 roku przez inwestora, barona Herberta von Massowa (1870-1945). Niektóre publikacje polskie podają rok 1903 jako datę rozpoczęcia robót. Stoi to w sprzeczności z absolutnie wiarygodnymi źródłami niemieckimi, które są zgodne, że rozpoczęcie budowy nastąpiło w 1906 roku. Również autorytet w sprawie historii miasta - Willi Gillmann w ,,Chronik der Stadt Leba”, wymienia 1906 rok. 

        Nie wiedzieć dlaczego, obecny właściciel hotelu ,,Neptun” przez lata przedstawiał w swoim logo rok 1903, jako datę powstania bądź rozpoczęcia budowy obiektu? Aż nie śmiem podejrzewać, że tak poważna firma zasugerowała się niesprawdzonymi danymi i umieściła je w swoim symbolu. Na potwierdzenie przedstawionych przeze mnie racji przytoczę fragmenty artykułów prasowych z lokalnej "Gazety Lęborskiej" (Lauenburger Zeitung). W numerze z dnia 8 sierpnia 1906 r. czytamy między innymi:

,,W czerwcu przyszłego roku powstanie nowy, nowoczesny zamek plażowy, którego komfortowe wyposażenie będzie odpowiadało nowym czasom. Koszt budowy ma wynieść 150 tys. marek ...”*)
  
   Popatrzmy na plac budowy w rok po rozpoczęciu robót. We wspomnianej gazecie z dnia 7 czerwca 1907 roku przeczytamy:

,,Z dużym natężeniem trwają prace wykończeniowe przy budowie Domu Kuracyjnego, jedynego i tak pięknie położonego zamku nad morzem. Dzięki tej budowie, inwestor baron von Massow wystawił sobie tu, na pomorskim wybrzeżu pomnik. Również miasto Łeba i powiat lęborski dzięki tej inwestycji zyskają perspektywy, które docenią przyszłe pokolenia. Już teraz spora część mieszkańców Łeby jest wdzięczna panu von Massow. Przebywającym tu kuracjuszom stworzy się w tym wspaniałym zamku pobyt jeszcze przyjemniejszy. W tym roku dojdą kolejne atrakcje, które wypoczywający z pewnością docenią  ...”**)

   Kolejnym dowodem potwierdzającym rok 1907, jako datę otwarcia Domu Kuracyjnego, jest Lęborski Kalendarz Ilustrowany z 1908 r. (Lauenburger Illusterieter Kalender). Na stronie 122 pod datą 23 września 1907 r. czytamy: "W Łebie poświęcono i otwarto Dom Kuracyjny".
  
   Pierwsi goście zawitali w jego progi w lipcu 1907 r. mimo, że jeszcze w części gospodarczej i przy urządzaniu terenu trwały prace wykończeniowe. Trzeba nadmienić, że ówcześnie do wód lub na wywczasy jeździli wyłącznie ludzie zamożni. W dobrym tonie było pokazanie się w modnym kurorcie, gdzie przy okazji spotkań towarzyskich nawiązywano kontakty gospodarcze i polityczne. Łeba dzięki powstaniu domu zdrojowego o wysokim standardzie,  posiadała znakomite ku temu warunki.    
  
    Po kilkunastu miesiącach budowy, 23 września 1907 roku nastąpiło uroczyste otwarcie obiektu. Autorem projektu architektonicznego był wzięty berliński architekt, Walter Kern (1860-1918). Głównym materiałem budowlanym była biała, a nie tradycyjna czerwona cegła, której Lębork był znaczącym producentem na arenie ponadregionalnej. Powód użycia takiego materiału był bardzo prosty. Otóż baron von Massow oprócz posiadłości ziemskich i licznych nieruchomości, był właścicielem cegielni w Pogorzelicach, gdzie produkowano właśnie białą cegłę. Innym rodzajem budulca były ciosane kamienie granitowe, których użyto przy wznoszeniu wieży. 
  
   Dom przeznaczono do wykorzystania wyłącznie w sezonie letnim i nie posiadał ogrzewania. Dopiero na początku lat trzydziestych przystosowano go do działalności całorocznej, instalując w części budynku centralne ogrzewanie. Część hotelowa składała się z 40 komfortowo wyposażonych pokoi i kilku wspólnych łazienek.

   Dla amatorów gry w tenisa na zewnątrz urządzono pełnowymiarowy kort, o nawierzchni z mączki ceglanej. Na życzenie gości, pasjonatów myślistwa, załatwiano formalności i organizowano polowania w okolicznych obwodach łowieckich. Niewątpliwym atutem Kurhausu była jego znana z dobrej kuchni restauracja. Posiadała ona dwie sale, z których jedną wykorzystywano jako stołówkę dla wypoczywających tu gości. Nad czystością i stanem ich obuwia od lat 20. do końca 1944 r. czuwał szewc, Emil Taube. Po wojnie pozostał on w Łebie jako autochton i zmienił nazwisko na Gołębiewski. Zmarł w 1974 r. w wieku 82 lat i spoczywa na miejscowym cmentarzu.
 
____________
*) ,,Lauenburger Zeitung” z dnia 8 sierpnia 1906 r.
**) Tamże z dnia 7 czerwca 1907 r
.  
 

Widokówka z 1907 roku przedstawia niewykończony jeszcze Dom Kuracyjny (brak okien). Ta ogromna flaga nad budynkiem została dorysowana. Obok cukiernia Franza Hofmanna przy głównej ulicy.

Fotografia Domu Kuracyjnego z jesieni 1907 roku. Wówczas trwały jeszcze roboty ziemne, do których wykorzystywano torowisko i małe wagoniki samowyładowcze.

Zdjęcie wykonane w tym samym dniu co poprzednie, przedstawia Dom Kuracyjny od strony plaży.

                      Jedna z wczesnych widokówek z wizerunkiem Kurhausu, wydana w 1910 r. 




Na przekór żywiołom



   Potężny sztorm z północy, szalejący nad południowymi brzegami Bałtyku 6 lutego 1911 roku, poczynił ogromne szkody w umocnieniach nadmorskich. Ucierpiało przy tym najbliższe otoczenie Kurhausu poprzez podmycie, a następnie zniszczenie części wydmy, na której był posadowiony. Zaistniała realna groźba ,,wypłukania” budynku i katastrofy budowlanej. Na szczęście skończyło się tylko na strachu, chociaż dom nadal był zagrożony. 

   Trzy tygodnie później specjalna komisja dokonała wizji lokalnej. W jej skład wchodzili: Nadprezydent prowincji Pomorze baron von Maltzahn, dwóch urzędników ministerialnych w osobach nadradcy rządowego Selera i radcy budowlanego Wilhelmsa, ponadto rządowy mistrz budowlany Timm oraz starosta lęborski Kutscher. Dokumenty z ustaleń komisji się nie zachowały, ale wiadomo, że dom został zamknięty i nie zezwolono na prowadzenie działalności.*)


   Dotychczasowy właściciel nie miał koncepcji uratowania obiektu, więc chciał się go pozbyć, tracąc przy tym niestety grubo ponad 150 tys. ówczesnych marek. O ogromie tej sumy niech świadczy fakt, że w tym okresie roczny budżet Łeby wynosił ok. 65 tys. marek. W podjęciu decyzji pomógł mu sztorm, szalejący w lutym 1913 roku.

   27 lutego, a więc kilkanaście dni po wspomnianym sztormie, właściciel hotelu w centrum miasta (obecnie Kościuszki 66), Max Nitschke, nabył zagrożoną nieruchomość za symboliczne pieniądze. Zapłacił tylko za teren i bardzo niewielką kwotę za budynek (po cenie materiału rozbiórkowego) oraz sprzęty i meble.  Po zapisach notarialnych przystąpił niezwłocznie do prac zabezpieczających, aby nie dać się ubiec kolejnej nawałnicy**).

   Dawny i nowy właściciel byli znajomymi, może nawet dobrymi znajomymi. Znali się z okresu działalności Towarzystwa Budownictwa Willowego w Łebie, w którym obaj posiadali udziały. Powstało ono w 1903 roku, liczyło 27 udziałowców i było kierowane przez Nitschkego.

   W celu ochrony nowego nabytku, Nitschke zlecił wykonanie kosztownej betonowej ściany oporowej u podnóża wydmy. Dodatkowo nakazał wbicie drewnianej palisady bezpośrednio przed tą konstrukcją. Niezbędnym zabiegiem było też powtórne usypanie wydmy przed Domem Kuracyjnym, co wiązało się z przemieszczeniem dużych ilości piasku. Powtórnego otwarcia obiektu dokonano w sezonie 1913 roku.
____________
*) Lauenburger Ilustrieter-Kalender für das Jahr 1912
**) Lauenburger Ilustrieter-Kalender für das Jahr 1914


Widokówka z 1907 roku. Widzimy tu bardzo wyraźnie, że budynek nie posiadał żadnych zabezpieczeń od strony morza. Jedyną przeszkodą był piasek i roślinność wydmowa. Przy wieży widoczne jeszcze fragmenty rusztowania.



Lato roku 1911. Nieczynny Dom Kuracyjny. Jak widać na fotografii, zniszczenia wydmy były rzeczywiście znaczne i zamknięcie obiektu było decyzją słuszną.

                                                                                         

           W styczniu 1914 roku znowu nadciągnął wielki sztorm, który ponownie zniszczył wydmę i dokonał daleko idących szkód w otoczeniu. Kolejna trwoga o Dom Kuracyjny, gdyż wszystkie wcześniej wykonane  zabezpieczenia zawiodły i uległy żywiołowi. Na niewiele przydała się ściana oporowa, która okazała się za niska i miejscami za słaba, aby stawić czoła potędze sztormowego Bałtyku. Po raz kolejny zawisła groźba utraty tego architektonicznego klejnotu. Najbardziej ucierpiała północno-zachodnia strona, gdzie szalejące fale morskie niemalże odsłoniły i podmyły fundamenty. 

   W momencie, kiedy wydawało się, że walka jest przegrana, w mieście ogłoszono pospolite ruszenie. Prawie wszyscy mężczyźni przybyli na wydmy z łopatami i workami, aby ratować symbol swojego miasta. Pobliskie majątki oddały do dyspozycji wozy i ludzi ze sprzętem oraz workami. Napełniano je piaskiem i rzucano wprost pod nacierające fale.

   I tym razem człowiek zwyciężył z nieprzewidywalną naturą, budynek dalej stał dostojnie i królował nad łebskimi plażami. Dobry duch czuwał nad zameczkiem, który nękany kataklizmami, kolejny raz nie pokłonił się wyjącym morskim falom.

   Po wykonaniu koniecznych robót ziemnych na wydmie, zbudowaniu nowej, wyższej i masywniejszej ściany oporowej oraz zasadzeniu roślin, przywrócono jej wygląd sprzed sztormu. Ponownego otwarcia domu dokonano w Zielone Świątki. Trochę później, prostopadle do linii brzegowej wykonano w wodzie kilka rzędów drewnianych pali (tzw. ostrogi), których zadaniem było osłabianie fal morskich, zwłaszcza tych sztormowych. Nowa ściana oporowa i rzędy pali wbite w dno morskie sprawiły, że już żaden kolejny sztorm bezpośrednio nie zagroził zniszczeniem tego pięknego zameczku.

   Ten atakowany przez żywioły obiekt, nigdy nie oddał morzu nawet kawałka cegły ze swojej substancji. Jakieś nieprawdopodobne szczęście miało w opiece solidne mury i ich nowego właściciela. O innym rodzaju szczęścia mógł mówić Nitschke w 1935 roku, gdy wyszedł z sali rozpraw Sądu Najwyższego Rzeszy. Jak się tam znalazł uczciwy hotelarz z Łeby? Ni mniej, ni więcej, tylko po nabyciu Domu Kuracyjnego od barona von Massowa jako obiektu rozbiórkowego, Nitschke przywrócił budynek do pełnienia funkcji hotelowych. 

   Baron czuł się oszukany i zażądał od nowego właściciela zapłacenia różnicy wartości obiektu. Wszak pomiędzy dobrze prosperującym hotelem, a obiektem do wyburzenia, jest ogromna różnica wartości. Nitschke nie miał zamiaru dopłacać, na co baron wytoczył mu proces. Takim to sposobem przez 22 lata dawny i nowy właściciel Kurhausu spotykali się na salach sądowych, aż w końcu zapadł wyrok ostateczny na korzyść Nitschkego. 

  

Uwieczniony na widokówce obraz zniszczeń, dokonany przez sztorm w dniach 9-11 stycznia 1914 r. Betonowy mur na plaży okazał się zbyt niską zaporą dla napierającego żywiołu. U podnóża wydmy widoczne worki z piaskiem.

 

Widokówka wykonana krótko po zbudowaniu drugiej - wyższej i masywniejszej betonowej ściany oporowej i ponownym usypaniu wydmy po sztormie ze stycznia 1914 r. Proszę porównać ze zdjęciami z 1907 roku, kiedy Dom Kuracyjny stał na powierzchni przypominającej płaskowyż.                                                                                                                    Powiększ zdjęcie
 
 


Prominentni goście


   
   W okresie międzywojennym Kurhaus był centrum życia towarzyskiego wakacyjnej Łeby. Niejednokrotnie w jego progach gościli ludzie znani z pierwszych stron gazet. Aktorzy, artyści, sportowcy, biznesmeni, przemysłowcy i politycy, to elity, które upodobały sobie ten nadmorski zakątek. Z bardziej znanych osobistości należy wymienić kanclerza Austrii Engelberta Dollfussa, czy ministra spraw wewnętrznych Rzeszy Wilhelma Fricka (1934), któremu po latach amerykański sierżant Woods  założył w Norymberdze stryczek na szyję. Numer telefonu 114 w Łebie, był znany coraz szerszym kręgom prominentnych osób w całych Niemczech.

   Do legend należy zaliczyć opowieści, które mówią, iż częstym letnikiem bywał tu Hermann Göring. Istotnie był on w Łebie jeden raz na inspekcji poligonu lotniczego i jego krótki służbowy pobyt jest mylnie wiązany ze spędzaniem urlopu. 
 

 Właściciel Kurhausu Max Nitschke (1865-1946) z żoną Luisą, z domu Fick (rodowita łebianaka). W 1891 roku objął on posadę administratora majątku w Nowęcinie i od tego czasu związał się na stałe z Łebą. 28 stycznia 1945 roku opuścił wraz z rodziną miasto i udał się na zachód, unikając w ten sposób kontaktu z Rosjanami. W następnym roku zmarł.



Okres międzywojenny. Wnętrze restauracji w Domu Kuracyjnym.
źródło: www.nitschke-online.de




Okres międzywojenny. Bufet w restauracji Domu Kuracyjnego.
źródło: www.nitschke-online.de

   W czerwcu 1936 roku przybył do Łeby niezwykły gość. Człowiek młody, a już owiany legendą niezwyciężonego. Mowa oczywiście o Maksie Schmelingu, mistrzu świata z lat 1930-32 i najlepszym niemieckim sportowcu  XX wieku. Ten zawodowy bokser wagi ciężkiej 19 czerwca 1936 roku stoczył w Nowym Jorku najbardziej prestiżową walkę w swoim życiu. Stanął do pojedynku przeciwko amerykańskiemu, czarnoskóremu gwiazdorowi Joe Louisowi. Cały świat zasiadł przy odbiornikach radiowych i słuchał bezpośredniej transmisji z ,,New Yorker Yankee Stadion”. 

   Walka do końca była zacięta i emocjonująca. Dopiero w dwunastej rundzie Schmeling posyła przeciwnika na deski i zwycięża przez k.o. Kilkadziesiąt tys. widzów na stadionie zamarło z przerażenia, kiedy ich ulubiony ,,Bombardier” nie miał siły wstać. W Niemczech zapanowała euforia. Minister propagandy Rzeszy Goebbels, który słuchał audycji w towarzystwie żony boksera, niezwłocznie wysłał do niego telegram, w którym pisał:
Wiem, że walczyłeś dla Niemiec. To było niemieckie zwycięstwo. Wszyscy jesteśmy z ciebie dumni.
  
   Oczywiście Goebbels  wykorzystał tę okoliczność do swoich celów, przedstawiając Schmelinga jako bohatera walczącego w imię idei narodowego socjalizmu, gdyż jego przeciwnik był ,,obcym rasowo” nie-Aryjczykiem. Również Hitler wysłał telegram do Nowego Jorku o bardziej lakonicznej treści: Proszę przyjąć gratulacje z okazji wspaniałego zwycięstwa.
 
   Po powrocie boksera do kraju sterowcem ,,Hindenburg”, zgotowano mu owacyjne powitanie. W międzyczasie firmy fonograficzne wytłoczyły tysiące płyt gramofonowych z transmisji radiowej, aby każdy mógł przeżyć to jeszcze raz. W kilka dni po powrocie do Niemiec, Schmeling z małżonką Anny Ondrą wyjeżdżają na odpoczynek do Łeby.

   Cóż to był za zaszczyt i promocja dla miasta, a w szczególności dla Kurhausu, gdzie się zatrzymali. Mieszkańcy i turyści natychmiast rozpoznali wielkiego sportowca i znaną aktorkę, okazując im dowody sympatii.


 

Wakacje 1939 roku Max Schmeling spędził również w Łebie. Na fotografii, w ogrodzie leśniczego Karla Gongolla przy dzisiejszej ul. Obr. Westerplatte 4. 
                                                                                                                                               (arch: Willi Börke)


 
   Do rewanżowej walki z Louisem doszło w 1938 roku. Tym razem przeciwnik był lepszy i w 124. sekundzie walki posłał na deski dawnego zwycięzcę, który został policzony do dziesięciu, tym samym przegrywając walkę. Z całą pewnością sportowiec odwiedzał miasto w kolejnych latach zwłaszcza, że po przeprowadzce do wsi Ponikła (niem. Ponickel) w pow. bytowskim, gdzie nabył z żoną majątek ziemski, do Łeby miał teraz zaledwie 120 km. Schmeling był jednym z nielicznych sportowców niemieckich, których wcielono w czasie wojny do Wehrmachtu. Bezpośrednią przyczyną tego była odmowa wstąpienia do NSDAP.

   Zmarł w 2005 roku w miejscowości Wenzendorf pod Hamburgiem, dożywając sędziwego wieku 99 lat! Od 1941 roku Kurhaus przestał być instytucją ogólnodostępną. Został wydzierżawiony przez Rakietową Stację Doświadczalną na kwatery dla jej szefa z małżonką, personelu kierowniczego i wyższych oficerów. Więcej o stacji doświadczalnej - w dalszej części opracowania.




  Jadłospis dla gości Domu Kuracyjnego na dzień 24 sierpnia 1938 roku poleca: zupa grysikowa, gołąbki z kapustą, smażone flądry i kompot.

Kurhaus na widokówce sprzed 1913 r. Od czasu rozpoczęcia działalności, był on ulubionym motywem dla fotografów i producentów widokówek.

 Lata 20.  Widokówka przestawiająca jasno oświetlony Dom Kuracyjny w scenerii nocnej




        Piękna widokówka sprzed 1925 roku, przedstawiająca Kurhaus od strony morza.


 

Wydmy nadmorskie z Domem Kuracyjnym w tle, w scenerii burzowej. W tym mniej więcej miejscu obecnie znajduje się główne wejście na plażę "A", które powstało w okresie powojennym. Widokówka jest dziełem miejscowej aptekarki i znakomitego fotografa, autorki wielu wspaniałych zdjęć i widokówek - Eriki Kruse. Wykonano ją w połowie lat 30 XX wieku.

 Jeszcze przez jakiś czas po wojnie korzystano z poniemieckich, przestemplowanych widokówek, ponieważ  brakowało rodzimej produkcji. Pierwsze, polskie widokówki Łeby były wytworzone "po piracku", gdyż powstały one na skutek skopiowania widokówek niemieckich. Zobacz w "Galerii powojennych widokówek i fotografii"

 

Po zakończeniu II wojny św. i upaństwowieniu Kurhausu, przywrócono mu funkcję domu wypoczynkowego. Działał on pod nazwą Państwowy Dom Zdrojowy "Bałtyk", następnie w latach 50. został przejęty przez Fundusz Wczasów Pracowniczych. Wówczas obiekt nazwano "Neptun" i ta nazwa jest używana do dzisiaj. 



Dawny Dom Kuracyjny na fotografii z czerwca 2013. Ten pięknie odrestaurowany budynek należy do najbardziej rozpoznawalnych obiektów na polskim wybrzeżu.
                                                                                                                           Foto: Jarosław Gburczyk



Max Nitschke



Maximilian Clemens Heinrich Nitschke (1865-1946)
źródło: www.nitschke-online.de

   Na końcu tego rozdziału chciałbym poświęcić nieco uwagi dawnemu właścicielowi Domu Kuracyjnego, Maksowi Nitschke. Urodził się on w 1865 roku w Rusowie (niem. Rützow) w powiecie kołobrzeskim. Był synem pastora, miał dziesięcioro rodzeństwa, ukończył szkołę rolniczą, po której odbył służbę wojskową w jednostce żandarmerii w Chełmnie. W roku 1894 ożenił się z rodowitą łebianką Luizą Fick (1877-1949), z którą doczekał się syna i 4 córek. Człowiek ten w ciągu 54 lat życia w Łebie dokonał dla miasta i społeczności tyle, że wystarczyłoby na kilka niezłych biografii.

   Niestety, na jego życiorysie jest ciemna plama, która na zawsze zamknęła mu drogę na piedestały. Nitschke był aktywnym członkiem nazistowskiej partii NSDAP. Nigdzie jednak nie natrafiłem na chociażby poszlakę, świadczącą o jego działalności przestępczej w związku z przynależnością polityczną.

    Z kronikarskiego obowiązku wymienię jego ważniejsze dokonania, których ślady w wielu przypadkach są żywe do dzisiaj. Analizując działalność społeczną i gospodarczą Nitschkego dochodzimy do wniosku, że był on człowiekiem sukcesu. Zdecydowana większość poczynań, do których się zabierał, została zakończona pomyślnie. Już w pierwszych latach pobytu w Nowęcinie, gdzie pełnił posadę administratora (1891-99) i postawił na nogi upadający majątek, udzielał się społecznie przy zadrzewianiu wydm i miasta. 

   Nie tylko organizował sadzonki, ludzi do pracy, transport itp., ale też opracowywał koncepcje zieleni miejskiej. Było to jego pasją do ostatnich lat życia. Dzięki ogromnemu zaangażowaniu, współcześnie możemy podziwiać wiekowe brzozy przy alei Brzozowej, przyuliczne drzewa w innych rejonach, zalesione wydmy, park wokół Łabędziego Stawku i zachodniej strony ul. Wojska Polskiego oraz wiele innych miejsc.

    Pasja społecznikowska pchnęła go do założenia w Łebie spółdzielni mleczarskiej (1894), w której później był szefem rady nadzorczej (nieodpłatnie). W tym okresie, czyli pod koniec XIX wieku, Nitschke pisał liczne artykuły do różnych gazet, żeby wypromować ideę budowy linii kolejowej z Lęborka do Łeby. Tam gdzie nie mógł drukować swoich tekstów, tam płacił dziennikarzom z własnej kasy, żeby umieszczali stosowne treści.

   W tym celu spotykał się też nieoficjalnie z urzędnikami, którzy w końcu podjęli pozytywną decyzję o budowie torów. Obsesyjnie chciał umożliwić przyjazdy koleją turystom ze Śląska. Już w tamtych latach był radnym i udzielał się w radzie parafialnej. Te funkcje piastował przez wiele lat. Jemu zawdzięcza się też
doprowadzenie do uruchomienia w mieście filii banku Raiffeisen do obsługi obrotu gospodarczego (1899).

   Kolejną jego zasługą był udział od pomysłu do realizacji w budowie dzielnicy willowej. On też został szefem zarządu Towarzystwa Budownictwa Willowego w Łebie, które utworzył w roku 1903. Nitschke udał się w teren z zaangażowanymi przez magistrat geodetami na miejscowe owcze łąki i wyznaczał przebieg ulic. Zaproponowany przez niego układ dzielnicy willowej istnieje do dzisiaj. Zachowało się też wiele domów z okresu działalności Towarzystwa. 

   Z czasem stał się on
człowiekiem zamożnym, który posiadał hotel, majątek Sarbsk (jako 3 wspólnik), dzierżawił knajpę na dworcu, miał sklep kolonialny, dom na wynajem (8 mieszkań), następnie nabył za bezcen Dom Kuracyjny i wiele innych nieruchomości. Był dzierżawcą jeziora Sarbsko i właścicielem kilkuset hektarów gruntów rolnych w różnych miejscach. W roku 1916 nabył majątek Szczenurze.


   Latem 1914 r. Niemcy przystąpiły do I wojny św. W związku z tym z małych linii kolejowych zabierano wagony do transportu zmobilizowanych rezerwistów. Dlatego też na 14 sierpniowych dni zawieszono kursowanie pociągów na trasie Lębork-Łeba. Skutkiem braku komunikacji było m.in. odcięcie miasta od dostaw gazet, a tym samym od codziennych wiadomości. Nie funkcjonowało jeszcze radio ani telewizja. Pomysłowy Nitschke znalazł sposób na pokonanie tej blokady. Mianowicie dogadał się on z wydawcą "Gazety Lęborskiej" (Lauenburger Zeitung), z którym był zaprzyjazniony, że każdą istotną informacje przekaże on niezwłocznie telefonicznie do Łeby.

   Uzyskane od wydawcy wieści Nitschke przepisywał na maszynie i wywieszał na werandzie swojego hotelu przy obecnej Kościuszki 66. Najczęściej dokonywał tego wieczorem i wówczas koło hotelu gromadziły się tłumy rządnych wiadomości łebian, gdyż przed wywieszeniem najpierw je głośno odczytywał. Podobnie postępował z gazetami przywiezionymi okazyjnie przez znajomych transportem konnym. Nie trzeba dodawać, że wielu panów po zapoznaniu się z nowinami, oddawało się wieczornym rozważaniom w hotelowej restauracji.


 

Hotel Maxa Nitschke przy obecnej ul. Kościuszki 66 na widokówce sprzed 1912 roku (brak chodników). Na widocznej przed budynkiem werandzie przez 2 tygodnie sierpnia 1914 r. właściciel codziennie wywieszał wiadomości prasowe.
  

Dawny Hotel Nitschkego na fotografii wykonanej w czerwcu 2013 r., a więc nieco ponad 100 lat od wydania widokówki powyżej. Do roku 1899 właścicielem hotelu był Bahr, następnie w latach 1899-1921 Nitschke i w latach 1922-1945 Noffke.
                                                                                                                                     Foto: Jarosław Gburczyk


   Wielkim ciosem dla Nitschkego była niespodziewana śmierć 26-letniego syna o imionach Maximilian Emil, który zmarł 28 grudnia 1921 roku na serce. Po jego śmierci oddał on wszystkie dzierżawy i wyprzedał nieruchomości. Zachował jedynie Dom Kuracyjny i majątek w Szczenurzy, gdzie mieszkała synowa z 2-miesięcznym wnukiem. Panująca w tym okresie wysoka inflacja spowodowała, że znaczna część zasobów pieniężnych rodziny została utracona.

   Mimo nie najmłodszych już lat intensywnie lobbuje na rzecz budowy zakładu kąpieli gorących, który w roku 1928 wybudowano po sąsiedzku z Domem Kuracyjnym. Ukoronowaniem działalności społecznej Nitschkego było utworzenie od podstaw Pomorskiej Szkoły Szybowcowej na wydmach ruchomych, która rozpoczęła działalność w 1930 roku. Szkoła szybowcowa była jego życiowym pomnikiem, znana w środowisku lotniczym ze znakomitych osiągnięć i kadry instruktorskiej o najwyższych kwalifikacjach.  

   Był wydawcą wielu widokówek, folderów i przewodników. Te imponujące dokonania były dziełem człowieka, który miłość do miasta dzielił z nazistowską ideologią nienawiści, dlatego ich wartość dla wielu współczesnych mieszkańców Łeby, może mieć charakter kontrowersyjny. 

   28 stycznia 1945 roku, wyjeżdża z Łeby wraz z rodziną w kierunku zachodnim. Jako człowiekowi związanemu interesami i towarzysko z kierownictwem Rakietowej
Stacji Doświadczalnej (w Domu Kuracyjnym mieszkał szef stacji z małżonką), zaproponowano mu dołączenie do kolumny ewakuacyjnej. Zmarł śmiercią naturalną w zachodnich Niemczech, w marcu 1946 roku, miał 80 lat. 




Jeden z kilku przewodników napisanych przez M. Nitschke. Tytuł brzmi: "Przewodnik po kąpielisku bałtyckim Łeba i okolicy".


 


Copyright © 2007-2015 by Jarosław Gburczyk
Prawa autorskie zastrzeżone
    


 
  22 odwiedzający (141 wejścia) dzisiaj.  
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja